"Ludzie szaleli za tymi wycieczkami"
W programie prawdziwe było jedynie to, że ludzie zgłaszali się do nas sami - mówił Kawalec. I jeszcze to, że uczestnicy nie widzieli się przed nagraniem, więc wybór partnera/partnerki zza wachlarza rodził naturalne reakcje. Choć i w tym przypadku zdarzały się "ustawki". Kawalec mówił, że "na widowni często siedzieli znajomi, albo rodzina i wpływali na wybór". Dawali umówione znaki, który numer ma wybrać.
Nagrodą dla każdej pary była wycieczka – zagraniczna lub do luksusowego hotelu w Polsce. - Ludzie szaleli za tymi wycieczkami. Komuny nie było raptem od trzech, czterech lat, dopiero od niedawna każdy, kto chciał, miał paszport. To była nowość. Ale przede wszystkim chodziło o pieniądze, na takie podróże po prostu nikogo nie było stać - mówił Kawalec, który pamiętał sytuacje, gdy do programu nie zgłaszali się single.
- Chłopak myślał, że pomoże dziewczynie wybrać faceta, a ona pojedzie na wycieczkę zagraniczną, to była główna nagroda. Jasne, wyjedzie z tym facetem z programu, poudaje randkę, ale coś sobie pozwiedza, zobaczy. Może uda się do niej dołączyć, skoro połowa kosztów już zapłacona? Czasem taka kalkulacja kończyła się rozstaniem, bo randka okazywała się nie taka znowu udawana - mówił Kawalec w książce "Dawno temu w telewizji".