Niepokorne właścicielki nie przejmowały się krytyką
Przyszedł czas na szczerze rozmowy z pracownikami. Dopiero teraz Gessler poznała całą prawdę o tym miejscu.
- Właścicielki czasami potrafią bardzo źle traktować człowieka. Zaczynają nerwowo reagować i to się przekłada na pracowników, którzy nie wytrzymują tego. A to wszystko słychać na sali- zdradziła kelnerka Gosia.
- Jakbym wiedziała wcześniej jak tu jest, to bym do pracy nie przyszła. Właścicielka wyzywała, krzyczała, biła po rękach, rzucała garami. Te nerwy w kuchni mnie po prostu wykańczały i dlatego chciałam stąd odejść. Ale Ewelina mnie przekonała, żebym została. Obiecywała, że się zmieni- dodała Ewa, która pomaga w pracy w kuchni.
Przerażona tym, co usłyszała, restauratorka natychmiast wezwała do siebie Genowefę z córką. Niestety, żadna z nich nie przejęła się krytyką i wszystkiemu zaprzeczyły. Według nich, publiczne wytykanie błędów przez gwiazdę było niestosowne i z kulturą miało niewiele wspólnego. Gdy tylko rozmowa dobiegła końca, obie panie powiedziały, co tak naprawdę myślą o Magdzie Gessler.
- Co ona w ogóle opowiadała? To jest bzdura totalna. Tak w stosunku do mojej mamy troszeczkę nieładnie postępuje, bo się tam czegoś naczytała. A o sobie nic nie poczytała nigdy?- ironicznie zareagowała później Ewelina.
- Ona przyjechała nas pogrążyć i wykończyć. Teraz nie podniesiemy się już na pewno. Zostałyśmy tak zdeptane, zmusztrowane, zeszmacone równo - stwierdziła Genowefa.
- Ona ma takie usposobienie chamskie i podłe- wtórowała jej córka.
Brak pokory właścicielek to niejedyne problemy "Bistro pod Aniołami".