Najważniejsze było dobro syna
Trafankowska nie dała po sobie poznać, że coś jest nie tak. Widzowie nawet nie przypuszczali, że w wielu scenach musi pojawiać się u boku nowej ukochanej byłego męża. Ta niezręczna sytuacja trwała kilka lat.
Ulubienica widzów robiła wszystko, by jej syn jak najmniej odczuł brak ojca. Wit Dziki zdradził po latach, że nie miał do nikogo żalu o to, co się stało.
- Rodzice rozeszli się przed laty, właściwie dla mnie niezauważalnie. Byłem przyzwyczajony do tego, że tata przyjeżdżał i odjeżdżał. Że stale pracował gdzieś poza domem, więc kiedy nagle zniknął na dłużej, nie poczułem się jakoś specjalnie zraniony. Po prostu teraz nie było go częściej. Ale przecież tak w ogóle to był. Szczególnie, kiedy go potrzebowałem, mogłem na niego liczyć. Regularnie płacił na moje utrzymanie, a jak trzeba było, to dorzucał coś extra. To mama była zbyt ambitna, żeby go o coś poprosić, bo ja rosłem i moje potrzeby także, więc to" extra" potrzebne było właściwie stale. Ale ona wolała pożyczyć, niż zwrócić się do niego o dodatkową pomoc - wspominał w książce Małgorzaty Puczyłowskiej "Być dzieckiem legendy".