Jego życie to ciągła walka
Jak wspomina, jako dziecko był wiecznie niedożywiony, co bardzo odbiło się na jego zdrowiu. Nie miał wyjścia, mógł liczyć tylko na siebie i swoją zaradność.
- Żeby nabrać trochę kilogramów, chodziłem po świetlicach wrocławskich domów dziecka. Gdy w jednym najedliśmy się zupy, biegliśmy z kolegami do następnego. Wtedy czułem, że jestem najedzony. Byłem bardzo obrotny.