Jego życie to ciągła walka
Kopiczyński musiał szybko dorosnąć. Swoje pierwsze zarobione pieniądze oddał rodzicom. Zdobyta przez niego kwota nie wystarczyła jednak na długo. Przyszły aktor musiał radzić sobie w inny sposób.
- Kradłem. Wiele mieszkań niemieckich było zaplombowanych. Dla mnie, i dla moich kolegów, to nie był problem. Wszyscy kradliśmy ołowiane rury z mieszkań, bo ołów bardzo dobrze "szedł". Chodziliśmy sprzedawać nasze łupy na "szaber plac" na placu Grunwaldzkim. Ten "szaber plac" to było fascynujące miejsce: przychodzili na niego ludzie z całego Wrocławia - każdy coś kupował, sprzedawał. Jak skończyły się ołowiane rury, to handlowałem słoikami - wekami. Nie pamiętam, skąd je miałem, ale schodziły jak świeże bułeczki. Fantastycznie. W czasach powojennych szklane słoiki były na wagę złota: można było przechowywać w nich jedzenie, warzywa, owoce...