Reżyserowi puściły nerwy
Piotrek, zgodnie z umową, wystąpił w przedstawieniu i zagrał aż dwóch bohaterów: żydowskiego chłopca i łudząco do niego podobnego zabitego dziecka. Aby odróżnić ich od siebie, charakteryzatorzy uznali, że skrócą bujną czuprynę Kąkolewskiego.
- Kiedy mama zobaczyła efekt, prawie dostała zawału, a Jerzy Gruza wpadł w furię – wspominał aktor.
Reżyser "Czterdziestolatka" nie chciał jednak, aby Piotrka zastąpił ktoś inny. W tej sytuacji istniało tylko jedno wyjście.