Wstręt do siebie
Po wypadku Monika Kuszyńska przeszła kilka operacji, potem zaczęła rehabilitację z wielką nadzieją, że niebawem odzyska sprawność. Zmroziło ją spotkanie z jednym ze specjalistów, który zapytał ją wprost, czego oczekuje.
- Byłam zdziwiona: "No, jak to czego? Ja chcę chodzić. Chcę stąd wyjść na własnych nogach". Spojrzał na mnie i spokojnie powiedział: "A może coś bardziej realnego?". To mnie uderzyło. Było jak publicznie wymierzony policzek. Taką prawdę ja wypierałam. Wkurzył mnie wtedy strasznie. Podłamało mnie to strasznie - wyznała w "Vivie!".
W książce "Drugie życie" Monika Kuszyńska szczegółowo opisała swoją walkę o powrót do pełni sił. Wierzyła, że siłą umysłu jest w stanie ożywić swoje ciało. "Rusz się, rusz się, rusz się, proszę" - mówiła w głowie swoim stopom.
- Cały czas próbowałam z nimi negocjować. [...] Wpatrywałam się w nie tak intensywnie, że dostawałam zawrotów głowy. A ponieważ nic się nie działo, czasami wpadałam we frustrację - relacjonowała w wywiadzie prasowym.
Ze swoim stanem oswajała się blisko trzy lata. Ten przejściowy okres był dla niej gehenną.
- Patrzyłam z odrazą w lustro, kiedy widziałam siebie na wózku. Długo nie mogłam pogodzić się z tym obrazem. Z tą parą, wózek i ja. [...] Długo miałam taki bolesny skurcz, lęk, że patrzy na mnie obca osoba - powiedziała wokalistka.