Omal nie stracił życia
Dzięki wsparciu najbliższych Bronisławowi Opałko udało się wyjść z nałogu, choć kilkukrotnie otarł się o śmierć.
- On nie pije już pięć lat. Dwa razy zastaliśmy go w szpitalu, kiedy już mówiono, że nie przeżyje. Przywieźli go, krwi nie miał w sobie, ważył zaledwie 39 kilogramów, takie kosteczki. Wszyscy lekarze twierdzili, że on już nie będzie żył. Zamówiliśmy więc mszę, modliliśmy się. To był chyba siódmy dzień, jak ktoś wbiegł do kościoła i powiedział: "Bronek ożył!". Z tej radości to nawet ksiądz z nami pił - powiedział Jan Kozłowski.
Jak się okazuje, nie był to jedyny problem, z którym w przeszłości musiał borykać się kabaretowy artysta.
- Drugi raz był po tamtej stronie, gdy miał tętniaka mózgu. Bronek pojechał do Warszawy i przez zupełny przypadek był operowany laparoskopowo przez znakomitego francuskiego chirurga. Usunięto mu tego tętniaka i przez to Bronek znów uciekł śmierci. Tak naprawdę, to on cały czas ucieka - dodał sąsiad i przyjaciel artysty, Jerzy Baranowski.
Kilka miesięcy temu wyszło również na jaw, że Opałko może trafić do więzienia. Dlaczego?