Ewa Minge zwierzyła się Andrzejowi Sołtysikowi
"Mniej więcej w tym miesiącu byłam już wszędzie, przeszłam ze dwie choroby i wczoraj wróciłam do domu na dwa dni. Wpełzłam po kąpieli na łóżko i z małą przerwą spałam 14 godzin, obudziłam się z kolejnym atakiem mojej ulubionej choroby genetycznej, zaliczyłam modlitwę do kibla i z efektem potężnego kaca (nie piję żadnego alkoholu) położyłam się do łóżka. Niestety, muszę się zwlec, żeby Magdą w moim ulubionym kameralnym salonie kosmetycznym razem z Marzeną Magiera-Kalinowska "zdjęły" opuchliznę z mojej twarzy, bo muszę w sobotę do ludzi. Głowa mi pęka, oczy jak u małego buldożka wypływają na wierzch i dzięki worom, i limfatycznemu zalewowi twarzy jeszcze trzymają się oczodołów" - czytamy w przejmującym wpisie Ewy Minge.
Projektantka ubolewa, że o jej wyglądzie rozpisuje się brukowa prasa, a wizerunek, na który nie ma wpływu, odwraca uwagę od tego, co osiągnęła.