Ojciec Turskiego: funkcjonariusz służb, a może tylko mechanik ?
"Prawdą jest, że nasz ojciec, Władysław Turski, był pracownikiem Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego do maja 1950 roku. Był zatrudniony jako mechanik samochodowy w garażach tegoż Ministerstwa. W maju 1950 roku, w wieku 36 lat, nasz ojciec zginął w wypadku motocyklowym w Gdyni"- pisze w liście do "Gazety" Cendrowicz.
"Mój brat Andrzej miał wówczas 7 lat, ja - 3 lata, a najstarsza siostra - 9 lat. O tym już autorzy publikacji zapomnieli wspomnieć, wierząc zapewne, że ten funkcjonariusz - absolwent Szkoły Orląt w Dęblinie - z zaświatów kierował karierą swego 'resortowego dziecka' od 1950 roku" - ironicznie pisze. Ujawnia też, jaki związek z przywołanym już Urzędem Bezpieczeństwa miała matka Turskich.
"Po śmierci ojca nasza mama, wówczas niepracująca i wychowująca nas, została bez środków do życia. Podjęła więc pracę, stając się, jak to podaje Pani D. Kania, funkcjonariuszką UB. Pracowała jako urzędniczka w dziale administracyjnym i niewątpliwie posiadała ważną, tajną wiedzę - np. ile jest biurek, krzeseł, ołówków i długopisów. I to pewnie ta tajemna wiedza dała jej taką moc, że ona również mogła sterować karierą zawodową swojego 'resortowego dziecka' ".
"Błyskotliwą" karierę ich matki przerwała siostra Turskiego i pani Elżbiety, która w 1967 roku wykorzystała możliwość zagranicznego wyjazdu do opuszczenia ojczyzny na stałe.