Cendrowicz pisze, jak UB dbało o swoje dzieci
"W 1967 roku Mama została dyscyplinarnie zwolniona z pracy [...]. Taka była kara za złe, niepatriotyczne wychowanie mojej siostry, która wyjechała za żelazną kurtynę na wycieczkę i z niej nie wróciła. Przez lata nie widzieliśmy siostry mieszkającej na drugiej półkuli. Paszportów nie wydawano. Takie były czasy. Nawet do Jugosławii brat nie mógł wyjechać. Tak UB dbało o swoje dzieci" - gorzko kwituje autorka listu i zapewnia, że zarówno ona jaki i brat dorastali w "przeciętnej polskiej rodzinie".
"[...] w naszym domu nie panowała, jak to usiłuje się wmówić, "ubecka atmosfera" bez kolęd, polskich tradycji. Chodziliśmy do zwykłych szkół, wakacje spędzaliśmy u Babci, a nie w ekskluzywnych ośrodkach, jak pewnie sadzą niektórzy. Z największym trudem i poświęceniem Mama nas wychowała, pomogła nam się wykształcić, przygotowała do samodzielnego życia. Byliśmy biedni, jak wiele rodzin w tamtym czasie, utrzymywani jedynie przez Mamę. Ta dzielna kobieta nie zasługuje na to, aby ludzie niegodni, manipulując i zatajając fakty, bezcześcili jej pamięć i mojego brata" - czytamy w "Gazecie Wyborczej".