Musiał wybierać: praca w policji albo kariera w telewizji
Mimo sprytu i doświadczenia nabytego dzięki pracy w policji, Anduła poległ na testach na spostrzegawczość, które kończyły każdy dzień uczestników. Po opuszczeniu programu (odpadł w ósmym odcinku), wrócił do swoich obowiązków na komisariacie w Bolesławcu. Był przekonany, że jego kariera w TVN należy już do przeszłości. Jakie był więc jego zdziwienie, gdy po emisji 1. edycji "Agenta" otrzymał od samego prezesa stacji, Mariusza Waltera, propozycję poprowadzenia programu "Supergliny".
Choć 26-latek ucieszył się z nowej szansy, jaką daje mu los, jego przełożeni nie tryskali optymizmem. Za karę został przeniesiony do prewencji. Usłyszał, że musi wybrać: praca w policji albo kariera w telewizji. Anduła bardzo długo bił się z myślami. Z jednej strony wiedział, że podobna szansa może się już nie powtórzyć. Z drugiej nie chciał rozstawać się z posterunkiem. Dopiero po kilku poważnych rozmowach z szefem, wsparciu kolegów i interwencji komendy wojewódzkiej we Wrocławiu, udało się znaleźć kompromis. W rezultacie Anduła pięć dni w tygodniu spędzał w Bolesławcu, a w niedzielę wyjeżdżał na nagrania do Warszawy, aby we wtorek znów stawić się na służbie w rodzinnym mieście (zajmował się przestępczością nieletnich).
- Fakt, że jestem rozpoznawany pomaga w pracy. (...) Udział w tych programach więcej zmienił w życiu prywatnym niż w pracy. Teraz już wiem, że jeśli czegoś bardzo się chce, to trzeba do tego dążyć i da się to osiągnąć - stwierdził w jednym z wywiadów.
Kiedy program zniknął z anteny, słuch o 26-latku zaginął. Głośno zrobiło się o nim dopiero w 2006 roku. Dlaczego?