"American Vandal"
Amerykanie zakochani w historiach o seryjnych mordercach czy niewyjaśnionych zbrodniach na potrzeby swojej fascynacji stworzyli w odrębny gatunek telewizyjny. Wieloodcinkowe serie dokumentalne, prezentujące dane wydarzenie z punktu widzenia wielu jego uczestników czy świadków, wyrastają jak grzyby po deszczu, czego dowodem są produkcje wyświetlane już nie tylko w TV, ale też na Netfliksie.
I właśnie w tym zalewie true crime na świat przyszła ich parodia. Bo właśnie satyrą bezlitośnie punktującą każdą ich cechę charakterystyczną jest "American Vandal". Podzielony na dwa sezony tzw._ mockument_ (z ang. mock - drwić) najpierw przedstawia licealne śledztwo w sprawie zdewastowania samochodów kadry pedagogicznej malunkami męskiego przyrodzenia, a potem poszukuje sprawcy spowodowania masowego rozwolnienia niemal wszystkich uczniów szkoły.
"American Vandal" sam w sobie jest jednak bardzo dobrze zrealizowaną produkcją. Pomimo wyśmiewania wszystkich przywar true crime, idealnie odwzorowuje gatunek, a przy okazji, pomimo dość błahych tajemnic do rozwiązania, wciąga na długie godziny tak mocno, że ośmioodcinkowe serie połknąć można w dwa letnie wieczory. Znakomicie się przy nich bawiąc.