U Pana Boga za piecem
"Jako osoba kompletnie niewierząca, obejrzałem jakieś 80 proc. odcinków i nigdy nie czułem się zniesmaczony katolicką propagandą, bo takowej nie było" - napisał jeden z użytkowników serwisu Wykop.pl.
Wbrew tytułowi i fabule opartej w dużej mierze na życiu wokół parafii widzowie nie byli zalewani populistycznymi hasłami typu "kościół jest najważniejszy". Z problemami borykali się tak samo zwykli mieszkańcy, jak i księża. Jeden wszedł w kontakty z gangsterem, drugi miał dziecko, jeszcze inny był życiowym nieudacznikiem. Również proboszcz nie rzucał pustych haseł, tylko starał się być blisko swoich parafian. Czy dziś taka fabuła zostałaby ciepło przyjęta? Trudno powiedzieć.