Stawka w "Warsaw shore": 2 tysiące za "bycie sobą"
- Oglądaliśmy razem tylko pierwszy odcinek. Tak jak cała Polska, nie miałam pojęcia, co tam będzie. [...] Miałam nadzieję, że mnie dobrze zmontują, ale kiedy zobaczyłam, jak bluźnię, piję, całuję się z Pawłem i ląduję w łóżku, pomyślałam tylko "O Jezu" - mówiła w rozmowie z tygodnikiem.
19-latka ze Zgierza ma żal, że w produkcji nie znalazły się inne, korzystniejsze sytuacje z jej udziałem. Jak zauważyła, wszystkie dziewczyny z "Ekipy" mają przechlapane i mowa tu nie tylko o wizerunku, który wykreowały w programie. Decydując się na udział w reality show i przyjazd do stolicy, rzuciły dotychczasową pracę i teraz zostały na lodzie. Z pewnością liczyły na to, że po programie posypią się intratne propozycje współpracy. Taki zresztą scenariusz przed nimi kreślono, mówiąc, że konkretne pieniądze zapewnią sponsorzy i przedstawiciele biznesu, którzy pojawia się później. Na zawrotne honoraria od stacji liczyć nie mogli. Dostali 2 tys. zł. Jak uściślił Jerzy Dzięgielewski, dyrektor MTV, trudno płacić komuś za to, że "jest sobą".
Tymczasem okazuje się, że panny z "Warsaw Shore" nie mogą liczyć nawet na rozbierane sesje.