Teorie spiskowe
Mandaryna usiłowała tłumaczyć się, że feralny występ w Sopocie był tak naprawdę kumulacją spisków i wpadek, za które nie była odpowiedzialna.
- Wiadomo, jak usadza się konkurencję. A ja dałam się podpuścić. Przed występem w moich kostiumach ktoś wypruwał suwaki, choć garderoba była zamknięta na klucz. Moja siostra przybiegła: "Marta, popruto kostiumy, szukam agrafki!" Na trzy minuty przed naszym wyjściem na scenę wyrzucono moich akustyków. Pozamieniano partie muzyczne. Kiedy zaczęłam śpiewać, okazało się, że odsłuch jest wyłączony. Nie sądzę, żeby ktokolwiek zaśpiewał na scenie czysto bez odsłuchu - wyjaśniała w "Vivie!".