W końcu się wytłumaczyła
Długo unikała rozmów na temat tego, co wydarzyło się w Sopocie. Dopiero po kilku latach postanowiła wytłumaczyć się z tego niechlubnego występu.
- To wspomnienie było jak czarna plama, którą starałam się wymazać z życiorysu, wyprzeć. Ale czasami powraca do mnie w snach. Stoją na estradzie, nie mogę wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Wszyscy kpią, śmieją się, a ja uciekam, chowam się. Ciężko pracowałam, żeby zaśpiewać na tamtym festiwalu. (…) Gdybym wiedziała, że nie dam rady, złamałabym nogę przed wejściem na scenę. Naprawdę! Ale na próbach wypadłam na tyle dobrze, że przesunięto mnie na koniec, jako asa w rękawie. Uznałam to za dobry znak. Czuliśmy się pewnie, bo zrobiliśmy prawdziwy wielki show. Komuś widocznie zależało na tym, żebym poniosła klęskę - mówiła na łamach "Vivy!".