Przygoda z telewizją
2003 rok miał być przełomowy. I rzeczywiście taki był. Justyna nawet w najśmielszych snach nie spodziewała się, że jej życie nabierze takiego rozpędu. Nudne wakacje na Śląsku okazały się początkiem niezapomnianej przygody.
- Wyjechałam do mojej cioci na Śląsk, a w trakcie pobytu u niej strasznie się nudziłam. Pewnego dnia w telewizji zobaczyłam reklamę, że stacja TVN poszukuje dziewczyn do nowego programu. Nie zastanawiając się zbyt długo, wysłałam sms-a. Oddzwoniono do mnie z zaproszeniem na casting do Warszawy. Pojechałam na eliminacje, które odbywały się przed trzema reżyserami show. Gdy wyszłam z przesłuchania, nie wiedziałam, czy mi się udało i czy zakwalifikowałam się dalej. Na szczęście po kilku tygodniach poinformowano mnie, że będę uczestniczką "Kawalera do wzięcia". Bardzo się ucieszyłam! - wspominała w rozmowie z Wiktorem Krajewskim z Onetu.
Na czym polegał program TVN? Tytułowy kawaler, w polskiej edycji był nim Bartek Okowity, spośród 25 dziewczyn musiał wybrać jedną, której najbliżej było do jego ideału. Wszystkie panie walczyły o jego względy, uczestnicząc w różnych zadaniach i konkurencjach. Niejedna z nich rzeczywiście miała nadzieję na poważany związek u boku kawalera.
- Naprawdę zadurzyłam się w Bartku. Bardzo podoba mi się typ mężczyzny, który dba o siebie. Przygoda w RPA była bardzo fajna - przyznała Kurowska.
Przed kamerami TVN miała odnaleźć miłość swojego życia. Właśnie, miała...