Jego sukcesy budziły zawiść kolegów
- Pamiętam, jak przy okazji Calgary, przed igrzyskami spędziłem tydzień z bratem. Dawno się nie widzieliśmy, brat miał niedaleko, przyleciał z Kalifornii, więc okazja była wyśmienita. Potem dowiedziałem się, że ktoś doniósł, że Szaranowicz spędził tydzień z agentem CIA. W pracy rozpowszechniał tę informację jeden z kolegów, który regularnie jeździł do Moskwy, dlatego żartobliwie zawsze mówiłem, że to dla równowagi, ponieważ on pewnie bywa tam, żeby się spotykać z KGB. To były oczywiście głupie żarty, ale przypominam, że w roku 1988 tego typu pomówienia nie zawsze były zabawne.
Tak jak w zawodowym życiu Szaranowicza niektórym przeszkadzały jego spektakularne sukcesy, tak w dzieciństwie sporym problemem były jego bałkańskie korzenie, i to głównie dla niego samego.
- W dzieciństwie odmawiałem mówienia po serbsku. Wstydziłem się naszej inności i zawsze byłem wściekły na rodziców, kiedy publicznie odzywali się do mnie w swoim rodzimym języku.
Duma z pochodzenia pojawiła się dopiero po latach, gdy jako 21-latek zobaczył Czarnogórę, ojczyznę rodziców. Od tamtej pory wielokrotnie odwiedzał ten kraj i pozostającą w nim rodzinę. Sytuacja zmieniła się dopiero po śmierci najbliższych mu krewnych. Kiedy kilka lat temu odszedł wyjątkowo zżyty z nim kuzyn, dziennikarz uznał to za symboliczne zamknięcie pewnego rozdziału w swoim życiu. To właśnie wtedy zdecydował o spolszczeniu swojego imienia i nazwiska.
KŻ/AOS