Waldemar Milewicz był doskonałym korespondentem
- Widocznie dobrze wywiązałem się z zadania, gdyż potem coraz częściej padały propozycje wyjazdów do tzw. punktów zapalnych. Wkrótce spostrzegłem, że ta praca mnie fascynuje - mówił Milewicz.
Pracował więc z Bośni, Kosowa, Somalii, Rumunii czy Turcji. O tym, co dzieje się w strefach wojny lub na terenach nią zagrożonych, opowiadał w "Wiadomościach" i w programie "Dziwny jest ten świat".
Gdy pojawiał się przed kamerą, widzowie nie przełączali kanału na inny. Był charyzmatyczny, rzeczowy, profesjonalny. A przy tym umiał zdobyć sympatię oglądających. Wielu kojarzył się ze skórzaną kurtką, którą często nosił podczas wyjazdów. Wydawał się autentyczny w tym, co robił, a publika to doceniała. Zresztą nie tylko ona.
Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich nagrodziło go za cykl materiałów z wojny domowej w Rwandzie. Aż czterokrotnie odbierał wyróżnienie z rąk Prezesa Telewizji Polskiej, który uznał reportaże z Bośni, Czeczenii i Republiki Południowej Afryki za najlepsze w swojej kategorii. Z okazji 50-lecia TVP został uhonorowany Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Na koncie miał też nagrody Grand Press czy Telekamerę w kategorii publicystyka.