Nic nie zapowiadało tragedii
Urszula Chincz była bardzo związana z Andrzejem Turskim. Mimo napiętego grafiku zawsze starała się znaleźć czas na spotkanie z ojcem. Ostatni raz rozmawiała z nim dzień przed jego śmiercią. Nic wtedy nie zapowiadało tragedii, która miała nadejść za kilkanaście godzin.
- Był w świetnej formie, bardzo pogodny, rozluźniony - wspomina dziennikarka w wywiadzie dla "Vivy!".
Następnego dnia zadzwoniła do niej zaniepokojona sąsiadka Turskiego. Kobieta stwierdziła, że prezenter wygląda bardzo mizernie i słabo. Chincz postanowiła od razu działać. Wezwała karetkę i pojechała do ojca. Niestety, nie zdążyła już zamienić z nim słowa. Po chwili nieprzytomnego dziennikarza zabrało pogotowie.