Domagała się zadośćuczynienia
Jak opowiadali w programie "Sprawa dla reportera" rodzice Urszuli, współwięźniarki ich córki gnębili i pastwili się nad nią. Ze względu na jej udział w "Rolnik szuka żony" nazywały ją "celebrytką" i "lafiryndą". Sama Olszewska również nie wspomina tego czasu najlepiej.
- Kibel metalowy, zlew zardzewiały, waliło cudzym moczem, alkoholem. Zimno, jak w klatce - mówiła.
Zaproszeni do studia prawnicy przyznali, że sąd popełnił wiele błędów, wydając decyzję o aresztowaniu Urszuli. Jednogłośnie podkreślili jednak, że kobieta, wbrew temu co mówiła, kilkukrotnie zignorowała wezwania na badania psychiatryczne.
- Żadne zawiadomienie nie przyszło. Nie było powiadomienia. Sąd sobie to ubzdurał - upierała się w programie, sugerując, że doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co mówi, ponieważ... studiuje prawo.
Rodzice Urszuli również nie mogli pogodzić się z decyzją sądu. Ponadto, jak twierdzą, ich córka pozbawiona była odpowiedniej opieki medycznej (choruje na rzadką chorobę mięśni szkieletowych - miastenię). Cała trójka czuła się skrzywdzona przez państwo i przed kamerami domagała się zadośćuczynienia za doznane krzywdy.