Miejsce 8. ''Przyjaciele''
Jeżeli mielibyście obejrzeć w życiu tylko jeden, jedyny serial komediowy, niech to będą „Przyjaciele”. Nie dlatego, że to produkcja przełomowa dla gatunku, wnosząca coś nowego i ustanawiająca nowe standardy – nic z tych rzeczy, „Przyjaciele” to bardzo konserwatywny serial, stroniący od jakichkolwiek eksperymentów – ale dlatego, że to najlepiej zrealizowany, zagrany i napisany serial komediowy, jaki kiedykolwiek powstał.
Patrząc na to obiektywnie, „Przyjaciele” nie powinni wyróżniać się z tysiąca podobnych produkcji. Wszak to tylko opowieść o paczce białych, bogatych nowojorczyków, którzy mają w życiu wszystko poza miłością, czynią więc z tego najważniejszy dramat istnienia (w końcu mieszkając w najbogatszej dzielnicy świata, nie mogą narzekać na głód czy choroby). Są romanse i przekomarzania, jest piękne mieszkanie, które szybko poznajemy, jest śmiech publiczności i sentymentalne wtręty. Wszystko na swoim miejscu, zgodnie z planem i schematem. Nic wyjątkowego.
Problem w tym, że obiektywne spojrzenie nie działa w przypadku „Przyjaciół”. Bo, najkrócej mówiąc, jest to jedna z tych produkcji, które się kocha mimo wszystkich jej wad i płycizn. To magia. Magia i suma talentów twórców – scenarzystów, producentów i aktorów – którym udało się stworzyć coś niepowtarzalnego. Dzięki tej magii „Przyjaciele” byli uwielbiani przez miliony widzów na całym świecie. Nawet w miejscach bardzo od Manhattanu odległych, gdzie ludzie mają o wiele większe problemy niż Ross i Rachel. „Przyjaciele” to 10 serii doskonałych scenariuszy, 10 lat świetnego aktorstwa, dekada bez ani jednej wpadki.