Miejsce 5. ''Glina''
Na naszej liście "Glina" plasuje się pomiędzy "Ekstradycją" (miejsce 9.) a "Pitbullem" (miejsce 2.). I dobrze oddaje to specyfikę produkcji Władysława Pasikowskiego – klimatem i ciężarem plasującej się pomiędzy idealistyczną i nieco naiwną opowieścią o policjantach walczących z rosyjską mafią w latach 90. ("Ekstradycja"), a depresyjną historią pijaków, którzy w wolnych chwilach starają się chronić obywateli ("Pitbull").
Głównym bohaterem "Gliny" jest nadkomisarz Andrzej Gajewski grany przez Jerzego Radziwiłowicza. To policjant starszej daty, człowiek po przejściach, który niejedno już widział. Dlatego nie łudzi się, że odmieni świat, albo uratuje więcej niż jedną osobę każdego dnia. Wie, w jakim kraju żyje, zdaje sobie sprawę z otaczającej rzeczywistości i nie chce mu się już walczyć z wiatrakami. Nie jest to jednak cynik bez sumienia – robi bowiem wszystko co może, stara się akurat tyle, by nie gardzić sobą i nie musieć żałować, że zbyt często przymykał oczy. Radziwiłowicz gra Gajewskiego oszczędnie, doskonale zdając sobie sprawę, że jego bohater jest po prostu zwykłym facetem, pracującym w niezwykłym zawodzie. Zmęczonym, zniechęconym, ale wracającym do córki i czerpiącym jakąś przyjemność z życia.
Przeciwwagą dla opanowanego i metodycznego Gajewskiego jest podkomisarz Banaś (Maciej Stuhr) – młody, zdolny, ambitny. Przydzielony do starego wygi, ma nadzieję na lekcję fachu, nie spodziewa się jednak, że dostanie także bolesną lekcję życia. Chemia, jaka się tworzy pomiędzy tymi dwoma bohaterami, doskonale oddaje stosunki w pokomunistycznej Polsce. Gajewski, jak większość ludzi dorosłych w PRL, niejedno już widział, kiedyś już uwierzył i nie da się więcej oszukać (niczym bohater słynnej piosenki The Who). Banaś nie pamięta tamtych czasów. Wychował się w wolności i kapitalizmie. Wie, że świat nie jest taki przyjazny, jak mu tłumaczono, ale ma nadzieję, że może zrobić karierę uczciwie, nie upokarzając się przed ludźmi głupszymi, ale ważniejszymi od niego. I choć Banaś ma rację, a jego nadzieje są godne pochwały, to z czasem przekonujemy się, że flegmatyzm Gajewskiego to nie
tylko przejaw starości, ale także niezwykłej mądrości.
Pasikowski ładuje ten świetnie rozpisany duet w środek makabrycznej zbrodni i każe obojgu z nich zastanowić się, czy nie jest dużo gorzej, niż podejrzewali.