"Nigdy nie stawała w obronie PiS-u"
Dopiero po nastaniu ery Jacka Kurskiego i masowych odejściach oraz zwolnieniach na początku 2016 r. Edyta Lewandowska zaczęła mieć swój "moment". Dawni "koledzy" z pracy oceniają, że idealnie wpasowała się do obecnej ekipy "Wiadomości".
- Nigdy nie widziałem jej w sytuacji spontanicznej, kiedy się jakoś odkrywała na antenie. Trzeba mieć w sobie odwagę, żeby się odsłonić, jakoś pokazać, niekoniecznie prywatnie, bo widzowie tego nie lubią, ale zaprezentować na wizji bardziej przystępną wersję siebie samego. Ona bała się ujawnić swoje poczucie humoru, nie chciała improwizować na antenie, raczej trzymała się ustalonego tekstu i czytała to, co jej napisano - mówi Wirtualnym Mediom Jarosław Kulczycki.
- Jeszcze przed nastaniem ekipy Kurskiego w TVP zauważyłem, że Edyta Lewandowska należy do tych prezenterów, dla których wykonywanie tego zawodu jest obojętne. Jest takie powiedzenie wśród ludzi pracujących w telewizji, że albo się przechodzi przez ekran, bo kogoś lubi kamera, albo nie. Trzeba być na wizji w jakiś sposób wyrazistym. [...] A tu nie było widać ani trochę jej osobowości, brakowało energii w oczach, to takie flaki z olejem, bez charakteru i wyrazistości - twierdzi Maciej Orłoś.
A dawny dziennikarz TVP Jan Ordyński dodaje: - Jestem zdumiony jej obecnym zachowaniem, bo nigdy nie przypuszczałem, że wyląduje w tej ekipie. Znaliśmy się z newsroomu. Odbierałem ją jako sympatyczną, życzliwą koleżankę, a tu taka niemiła niespodzianka. Co prawda nie afiszowała się ze swoimi poglądami, ale nawet gdy komentowaliśmy w większym gronie sprawy polityczne, nigdy nie stawała w obronie PiS-u. Nic nie wskazywało wówczas na to, że będzie tym, kim teraz jest w TVP.