Sukces i niepowodzenia
Szybko pożegnał się z marzeniami o aktorstwie, by móc realizować nowy plan – postanowił zostać reżyserem. Po maturze złożył papiery do łódzkiej filmówki.
- To były ogromne emocje – wspominał w Angorze. - Kandydatów było wielu. Miałem świadomość, że porywam się z motyką na słońce. Nie czułem w sobie żadnego specjalnego powołania czy talentu. Ale udało się.
Karierę zaczynał jako asystent starszego kolegi, Stanisława Lenartowicza, który pracował właśnie nad „Zimowym zmierzchem”. Sam jako reżyser zadebiutował w 1961 roku „Historią żółtej ciżemki”, za którą otrzymał nagrodę na festiwalu w Wenecji. Przy okazji odkrył dla kina Marka Kondrata. Potem była „Agnieszka 46” i „Katastrofa”, ale nie powtórzyły już sukcesu pierwszego filmu. Niewiele brakowało, a Chęciński zostałby odsunięty na margines...