Relax i Rolex
O zbrodniach nie przestaje się tam mówić z dumą. Oppenheimer zauważa jednak, że na ramionach jego bohaterów ciąży wielkie poczucie winy.
- To rzeczywiście ciekawe, jak silnie obecne jest w nim [Congo] poczucie winy, nawet gdy nie znajduje słów na jej wyrażenie. Pierwszym zachowaniem, które mnie w nim przeraziło i było kompletnie druzgocące, była scena, w której tańczy cza-czę w miejscu, w którym zabijał setki ludzi. Twierdzi, że tańczy, bo chce zapomnieć, bierze narkotyki, bo chce zapomnieć – powtarza Oppenheimer.
Reżyser zauważył wtedy, że mordercy mają niebywałą zdolność do gry, kreacji i wykonywania teatralnych gestów. Zachęcił ich więc do odegrania minionych wydarzeń; do wykorzystania gatunkowych konwencji (westernu i filmu gangsterskiego), aby opowiedzieli o tym, co się działo. „Scena zbrodni“ stała się tym samym jednym z nielicznych dokumentów, w których inscenizacje nie tylko nie drażnią, ale autentycznie wzbogacają historię.
To one skusiły też Wernera Herzoga do zaangażowania się w produkcję obrazu. Światowej sławy dokumentalista i reżyser znakomitych fabuł uznał, że film Norwega jest niewiarygodnie surrealistyczny, ale jednocześnie wielce prawdziwy. To nie jego twórca, a sama rzeczywistość „potrafi przybierać tak szalone i kuriozalne formy“.
Co ciekawe, właśnie owe sceny zniechęciły wcześniej wielu producentów. Reżyser wspomina, że nie chcieli podpisywać się pod ekranowymi okropieństwami. Tylko bohaterowie „Sceny zbrodni“ nie mają oporów, aby o nich opowiadać.