''Nie chciałem zawieść oczekiwań widzów''
- Pierwszy film z trylogii robiłem z ogromnym strachem, że nie będzie zabawny – zwierzał się Gazecie Wyborczej. - Tym bardziej że wcześniej powstało kilka tytułów wiejskich, na których krytycy nie zostawili suchej nitki. W trakcie realizacji byłem spięty i przerażony, miałem świadomość pewnych mankamentów. Byłem potwornie zdenerwowany, mokry ze strachu. Do tego stopnia, że uciekłem z sali i chodziłem po korytarzu w tę i z powrotem, słysząc salwy śmiechu – wspominał premierę.
Nie chciał kręcić kolejnych dwóch części. Zgodził się zrealizować ten projekt dopiero po kilku latach. W 1982 roku powstał kolejny hit w jego reżyserii, „Wielki Szu”. Potem Chęciński udał się na zasłużony odpoczynek.
- Nie robiłem filmów, ponieważ nie chciałem schodzić poniżej pewnego poziomu. Nie chciałem zawieść oczekiwań widzów – tłumaczył.
Jego ostatnim dziełem jest produkcja z 2005 roku „Przybyli ułani”. Film, choć nominowany do Złotych Lwów na festiwalu w Gdyni, przeszedł praktycznie bez echa. (sm/gk)