28 dubli w imię zasad
Chęciński, zdając sobie sprawą, że na jego barkach spoczywa wielka odpowiedzialność, trzymał ekipę i aktorów bardzo krótko. Wszelka niesubordynacja nie była tolerowana. Szczególnie boleśnie przekonał się o tym aktor Aleksander Fogiel (na zdjęciu).
Chodzi o scenę, gdzie grany przez niego sołtys przeciska się przez dziurę. Andrzej Ramlau wspomina, że odgrywano ją 28 (!) razy, co jak tłumaczy, było spowodowane dążeniem Chęcińskiego do perfekcji.
Innego zdania jest Jerzy Janeczek, czyli filmowy Witia Pawlaka. Aktor sugeruje, że reżyser w ten sposób chciał się odegrać ma Foglu, który bez zapowiedzi któregoś dnia opuścił plan, aby wystąpić w zaplanowanym wcześniej przedstawieniu.
- Sylwek, jak się dowiedział, że tamten pojechał, wpadł w szał. Zrobił karczemną awanturę, rzadko widziałem go w takim stanie - wspomina scenograf Tadeusz Kosarewicz.
I dlatego, jak uważa Janeczek, Chęciński bez litości kazał powtarzać kolejne duble, uzmysławiając Fogielowi i reszcie obsady, kto rządzi na planie.