Postsynchrony
Jedną z najbardziej bolesnych i trudnych decyzji, jaką musiał podjąć Chęciński, były postsynchrony niektórych postaci. A wszystko przez Wacława Kowalskiego.
Kiedy aktor pierwszy raz przeczytał kilka linijek teksu, zachwycił Chęcińskiego swoim zaśpiewem. Reżyser wiedział, że ma swojego Pawlaka. Problem w tym, że część obsady mocno od niego odstawała, wypadając po prostu niewiarygodnie.
– Jakby teraz sięgnąć do archiwum i zobaczyć ten film bez postsynchronów…* – kręci głową Chęciński. *– Każdy mówił po swojemu, to było nie do zaakceptowania.
Koniec końców Kargulowi głosu użyczył Bolesław Płotnicki. Chęciński bał się szczególnie reakcji Władysława Hańczy, jednak ten, choć na pewno urażony, nie dał nic po sobie poznać.
Sześć lat później, kiedy rozpoczęto przymiarki do „Nie ma mocnych”, Hańcza uzależnił swój udział w filmie od obietnicy, że Kargul będzie mówił jego głosem.