Wybór wcale nie taki oczywisty
- Ty sukinsynu! Napisałeś rolę, na jaką czekałem całe życie! I tak zrobię wszystko, żeby zagrać to jak najlepiej - miał wypalić do Mularczyka uradowany Wacław Kowalski, kiedy ten pojawił się na planie.
- Dziś jestem święcie przekonany, że nikt w całej Polsce nie zagrałby Pawlaka tak jak on - deklaruje scenarzysta, jednak 50 lat temu wybór nie był wcale taki oczywisty.
Początkowo brano pod uwagę Wojciecha Siemiona, „chłopa z krwi i kości” (więcej *), oraz Jacka Woszczerowicza (m.in. „Ślepy tor”). Kowalski był ryzykowny, bo choć miał już dorobek aktorski, to zwykle migał gdzieś na drugim planie. W dodatku początkowo sprawiał wrażenie onieśmielonego – głównie przez obecność na planie utytułowanego Hańczy, *przy którym „czuł się jak ubogi krewny”.
Wątpliwości Mularczyka i Chęcińskiego definitywnie rozwiały się, kiedy okazało się, że urodzony na Kresach Wschodnich Kowalski wspaniale posługuje się gwarą i żyje graną postacią, rozwijając jej gestykulację i niebywałą ekspresję.