Wybór, którego można jej pozazdrościć
Po roli w "Od zmierzchu do świtu" aktorka stanęła przed dylematem – udział w nieco ambitniejszych, ale na pewno przynoszących mniejszą popularność filmach meksykańskich czy kontynuacji kariery w Hollywood.
Zdecydowała się na to drugie, wybierając początkowo niezbyt pomyślne role m.in. obok Cindy Crawford w jej debiucie filmowym „Fair game” (1995), komedii romantycznej „Fools Rush In” oraz u boku Russela Crowe w „Breaking up” (oba filmy w 1997). Żaden z nich nie zyskał przychylności publiczności.