Agnieszka Osiecka i Seweryn Krajewski uwielbiali razem pracować
W drugiej połowie lat 70. pani Agnieszka niemal codziennie przyjeżdżała do Michalina. "Najczęściej o zmierzchu. Siadywaliśmy przed domem pod brzozami, a piosenki jakoś tak z nas płynęły" – mówiła, dodając, że tak właśnie powstały ich pierwsze "Strofki na gitarę". Seweryn Krajewski nie lubił dzielić się Osiecką z innymi artystami, był zazdrosny, gdy dawała komuś swoje wiersze. "On wierzył w moje teksty, chciał je śpiewać" – wyznała kiedyś poetka, dodając, że lubiła pisać dla niego, ale czasem jednak męczyła ją ta współpraca. "Seweryn chciał się unowocześnić, marzył o elektronicznych brzmieniach, a ja tkwiłam w tonacji gitarowo-sentymentalno-staromodnej".
Poetka nie kryła, że rozmowy z Sewerynem to dla niej wyzwanie. "U niego język służy do przekazywania informacji, ale nie do obnażania duszy, dramatycznych wyzwań czy metafizycznych jęków" – twierdziła. Krajewski, choć uwielbiał towarzystwo Osieckiej, nie znosił jej "nietoperzostwa", jak nazywał bałagan, jaki robiła wokół siebie i jaki miała... w głowie.
"Pisała coś, dawała to mnie, a potem się okazywało, że jeszcze komuś" – narzekał. Dopiero po śmierci poetki Seweryn Krajewski przyznał, że to on zabiegał o znajomość z nią i prosił Marylę Rodowicz, by go jej przedstawiła. "Czułem, że powinniśmy razem tworzyć piosenki" – mówił, tłumacząc, że jego ukochany bigbit, który grał z Czerwonymi Gitarami, miał jedną ogromną wadę: zbyt dużo w nim było banalnych tekstów. "Teksty Agnieszki się wyróżniały, były bardzo 'piosenkowe', okraszone prawdziwą, ale zarazem przystępną poezją. Mało kto potrafił tak pisać – opowiadał. – Miała swój styl, Osiecką się rozpoznawało, jak w muzyce rozpoznaje się Mozarta czy Chopina". Marzył, by komponować muzykę do takich tekstów, jakie pisała pani Agnieszka. I to marzenie się spełniło.