Dopięła swego?
Czy na telefonicznej reprymendzie, jakiej Rozenek udzieliła "koleżance z tej samej stacji", zakończyła się ta sprawa? Najwyraźniej tak. Wybranka Majdana podkreślała w wywiadzie, że na celu miała jedynie zwrócenie uwagi Korwin-Piotrowskiej, by niepotrzebnie nikogo nie krytykowała.
- Pochodzę z domu, w którym zawsze szanowano innych. Nie chodziło więc o to, żeby sytuacja została rozwiązana, tylko żeby nikt niepotrzebnie nie krytykował.
Mimo to Rozenek, choć nie wprost, to jednak przyznała się, że puściły jej nerwy, kiedy telefonowała do "koleżanki".
- Jestem człowiekiem, mam prawo do wyrażania swoich emocji - wyznała.
Kto w tym sporze ma rację?
KM/AOS