Węgierskie zauroczenie
Swoją drugą żonę poznał na Węgrzech pod koniec lat 60., podczas gościnnych występów z Teatrem Ateneum.
- Emanowała nieuświadomioną siłą erotyczną, że można było dostać kota - mówił po latach aktor.
Piękna Marika Kollar była tłumaczką polskiej ekipy i, jak pisze Rychcik, w lot zrozumiała intencje Wilhelmiego.
- W 1969 roku urodził się nasz syn i Roman początkowo dał się poznać jako przykładny ojciec. Kiedy tylko mógł, spieszył do domu, by wykąpać małego Rafałka, owijać w pieluchy, niańczyć go. Z czasem jednak przychodziło mu z trudem godzić się z tym, że to nie on stoi już w centrum mojego zainteresowania, że naturalną koleją rzeczy to miejsce zajął jego syn i że przeznaczony wcześniej wyłącznie jemu czas musi odtąd dzielić z nim – wspomina na kartach książki Marcina Rychcika druga żona aktora.
Przez pięć kolejnych lat tolerowała taką sytuację, jednak po pewnym czasie doszło do niej, że to droga donikąd. W końcu podjęła decyzję o rozstaniu, które zakończyło się rozwodem w 1976 roku.