Grzegorz i... Grzegorz
Na pierwszy ogień poszedł 49-letni Grzegorz z województwa łódzkiego. Uczestnik może się pochwalić 14-hektarowym gospodarstwem i tym, że specjalizuje się w hodowli bydła mlecznego. Gdy zsiada z ciągnika, zakłada korki i biegnie na boisko. Jest prezesem klubu sportowego, uwielbia fotografować i podróżować. Jak sam przyznał, został na wsi, ponieważ kocha zwierzęta i przyrodę, ale dla tej jedynej kobiety byłby w stanie porzucić dotychczasowe życie i przeprowadzić się do miasta.
- Chciałbym być jeszcze w życiu zakochany, założyć rodzinę, mieć dziecko i kochającą żonę. (...) Jaka miałaby by być? Na pewno musielibyśmy mieć wspólne zainteresowania. Niekoniecznie musiałaby tak ciężko pracować. Niech zajmie się domem, ogrodem, mam dużo kwiatów. Dbałbym o moją żonę, nosiłbym ją na rękach. Ja bym ją kochał, a ona mnie. (...) Nikt też nie powie, że nie patrzy na wygląd. To jest ważne, ale ważniejszy jest charakter i wspólne zainteresowania. Musi być rzetelna, bo związek nie może opierać się na kłamstwie - powiedział w rozmowie z prowadzącą, Martą Manowską.
Kolejnym rolnikiem, który szuka szczęścia i drugiej połówki w programie TVP, jest 29-letni Grzegorz z województwa dolnośląskiego. Uczestnik jest właścicielem ponad 100-hektarowego gospodarstwa. Jak sam o sobie mówi, jest: "silny, nieco szorstki, potrafi złowić rybę w strumieniu albo zapolować na lisa, a przy okazji kocha rodzinę".
- Założenie rodziny to dla mnie jeden z największych priorytetów i myślę, że jeżeli pojawiłaby się odpowiednia kandydatka, to długo bym się nie zastanawiał. Nie chciałbym kobiety z tzw. "przeszłością" np. rozwódki czy z dzieckiem. Chodzi mi raczej o kobietę bez wcześniejszych zobowiązań. (...) Nie potrzebuję takiej typowej pomocy w gospodarstwie. Jestem bezkompromisowy w sprawie miejsca zamieszkania, czyli zostajemy tutaj. Nie ma innej opcji. (...) Kobieta, która ze mną będzie, będzie się czuła bezpiecznie. Na pewno dostanie dużo miłości. Jeśli miałbym mówić o swoim ideale, to chciałabym, żeby była tradycjonalistką, która stworzy ognisko domowe. Jakoś nie wyobrażam sobie kobiety, która stoi nade mną albo kopie mnie pod stołem i mówi, że już za dużo zjadłem. Dominujący charakter nie wchodziłby w grę, bo sam taki mam - przyznał.