Widzowie uwielbiali ten program
Dziś ze świecą możemy szukać teleturniejów dla dzieci, które nie tylko bawią, ale przede wszystkim uczą. "Szalone liczby" były właśnie takim programem, który wyróżniał się spośród innych walorem edukacyjnym.
- O dziwo, takich programów było wtedy więcej niż teraz. Naprawdę trudno byłoby wymienić je wszystkie. A dziś, kiedy pieniądze już są, idą na wszystko, tylko nie naukę. Bo ludzi nie interesuje. A przecież gdyby nie interesowała, nie mielibyśmy wtedy takiej publiczności - powiedział Wiktor Niedzicki, popularyzator nauki i autor kilkuset programów telewizyjnych.
I rzeczywiście, dorośli widzowie z ciekawością przyglądali się zmaganiom zawodników na ekranie, a dzieci (nawet te, które z matematyką w szkole nie były za pan brat) chętnie rozwiązywały zadania i wraz z prowadzącymi sprawdzały odpowiedzi. Nic tak nie zachęcało do wyrażeń algebraicznych i ułamków jak konkurencje nazwane: "Skacz, licz, wygraj", "Szaleńcze wyzwania", "Mniej lub więcej", "Liczbowy Labirynt Plusika" i "Jak to policzyć". I tak, każda runda składała się z zadań, które musieli wykonać mali uczestnicy. Wymagało to od nich skupienia, wiedzy, logicznego myślenia i szybkiej reakcji, aby wyprzedzić z odpowiedzią rywali. A łatwo nie było, bo każdy z zawodników działania matematyczne miał w małym palcu.
W czym tkwił sukces "Szalonych liczb"? Być może program nie byłby tak lubiany, gdyby nie zaangażowanie dwójki gospodarzy.