Nie dała się "postrachowi spikerek"
Tymczasem prawda była taka, że o wyjeździe Loski do stolicy przesądziła praca jej małżonka. Inżynier Henryk Loska został członkiem Państwowej Rady Górnictwa w Warszawie, a po skończeniu kadencji pracował przy budowie metra. Prezenterkę ze śląskiej telewizji zatrudnił zaś ówczesny prezes TVP Włodzimierz Sokorski, a widzom przedstawił Jan Suzin. Od tamtej pory Loska królowała na ekranie przez 25 lat.
Widzowie cenili ją za to, że zawsze patrzyła prosto w kamerę i nie zerkała na kartki. Zapowiedzi mówiła z głowy. Jej zdaniem, ogromna łatwość z jaką zapamiętywała tekst była zasługą szkoły teatralnej. Jednak nie tylko z tego słynęła Loska. Znakiem rozpoznawczym, do dziś zresztą, jest jej perfekcyjna blond fryzura. Mało kto jednak pamięta, że prezenterka z natury jest szatynką i była nią do czasu przyjazdu do Warszawy. O zmianie koloru włosów nie zdecydowały jednak modowe trendy, a prośby współpracowników. Telewizyjni realizatorzy sporo narzekali, że nie mogą ich doświetlić, Loska stopniowo rozjaśniała więc włosy. Na inne ustępstwa w kwestii fryzury jednak nie poszła. Przekonała się o tym Xymena Zaniewska, znana scenografka i stylistka, która w czasach pracy w TVP cieszyła się opinią postrachu prezenterek (zażarcie walczyła z tapirowanymi włosami i mocno wymalowanymi rzęsami).
Krystyny Loski okiełznać nie zdołała. Spikerka za żadne skarby nie chciała rozstać się ze swoim uczesaniem i to jej się udało.