Pierwsza część finału "Project Runway" za nami
Przypomnijmy, że na zwycięzcę programu, poza nagrodą pieniężną, czeka sesja kolekcji w magazynie "Elle". Kiedy nadszedł czas, by finaliści opuścili pracowni, z lekkim sentymentem, ale i ulgą wrócili do rodzinnych domów i codziennego życia. Ich mentor, Tomasz Ossoliński, odwiedził każdego z nich, by sprawdzić, jak sobie radzą.
Michał z Gdańska był bardzo zadowolony, że doszedł w programie tak daleko. Finał show zbiegł się jednak dla niego w czasie z maturą. Najmłodszy projektant musiał łączyć naukę z zajęciami dodatkowymi, a wieczorami tworzyć kreacje w swojej pracowni. Kiedy odwiedził go Tomasz, był wyraźnie niezadowolony z dotychczasowych prac finalisty.
- Stary, jesteś w finale "Project Runway"! Jesteś pewien, że tym przekonasz jurorów? - pytał, patrząc na dwie sukienki Michała.
Patryk także miał problemy z zabraniem się do projektowania. Szukał inspiracji we wszystkim, co go otaczało. Ostatecznie zachwycił się bakteriami, które stały się motywem przewodnim jego kolekcji. Uczestnik z Gdyni sam stworzył nawet tkaniny, a jego stroje wyglądały imponująco.
- To wszystko jest bardzo pracochłonne podziwiam cię za to- podsumował jego pracę Ossoliński.
Zdecydowanie najgorzej radziła sobie z zadaniem 26-letnia Ania, która straciła wiarę w swoje umiejętności. Żeby nie wpaść w depresję, dziewczyna odreagowywała stres na ringu. Widać było, że mentor jest poważnie zaniepokojony.
- Ja wolę być w stanie melancholii, gdy tworzę- uspokajała go jednak pretendentka do tytułu zwycięzcy "Project Runway".