Lewica marzeń
Wielkie stacje telewizyjne unikają w swoich produkcjach jawnych nawiązań do świata polityki - obojętne jaką opcję reprezentowaliby bohaterowie, wkurzeni będą wyborcy przeciwnej. W systemie dwupartyjnym oznaczać to może nawet 50 procent obrażonych telewidzów. Chociażby dlatego nigdy nie dowiadujemy się z jakiej partii wywodzą się prezydenci przedstawieni w "24 godzinach". Główna bohaterka produkcji, "Pani Prezydent", jest niezależnym politykiem (choć byłym członkiem Partii Republikańskiej).
Aaron Sorkin podjął ryzyko i zadecydował, iż Jed Bartlet został wybrany z ramienia Partii Demokratycznej. Jego poglądy są jednak umiarkowane - to gorliwie wierzący katolik, wierny mąż i dobry ojciec, który do ekonomii ma podejście raczej liberalne niż socjalistyczne.
Jednak już poglądy członków sztabu są o wiele bardziej wyraziste. Toby Zigler wierzy w opiekuńczą rolę państwa, a C.J. Cregg wielokrotnie wypowiada się na temat praw kobiet i mniejszości seksualnych. W jednym z odcinków odmawia nawet ujawnienia swojej orientacji seksualnej - wprawdzie jest hetero, ale uważa, że media nie mają prawo nikogo o to pytać. Umiarkowanie prezydenta bywa nawet tematem rozmów członków jego sztabu. Narzekają wtedy, iż naród zna dwóch Bartletów, ustępliwego i radykalnego. Oczywiście tego pierwszego szczerze nie znoszą, drugiego zaś uwielbiają.