Dziś taki program nie byłby możliwy
Chłopiec wpadł na pomysł zorganizowania dzieciom z Domu Dziecka ze wsi Zagórzany wakacji w pobliskiej gminie Szymbark. Zadzwonił, by zachować anonimowość, do dyrektora ośrodka z pytaniem, czy zgodziłby się wysłać swoich podopiecznych do rodzin z sąsiedniej gminy gotowych na ich przyjęcie. Ten przystał na propozycję, choć wątpił w dobroduszność dorosłych. Niespodziewanie jednak odzew mieszkańców był tak duży, że chętnych do zorganizowania dzieciom ferii było więcej, niż podopiecznych placówki! Pomysł tego Niewidzialnego był tak niezwykły, że był jedynym spośród bractwa, którego zdekonspirowano. Nazywa się Antoś Koszyk. Przypadek dobrych ludzi z Szymbarku był tak wyjątkowy, że zajęli się nim nawet socjologowie. Druga taka akcja, jak dotąd, nigdy się nie powtórzyła. A jak fenomen dobroczynnego bractwa tłumaczył jego twórca?
- Cały wdzięk "Niewidzialnej ręki" polegał na tym, że dzieci, które naciągnęły wiadro wody, potem, zza krzaka widziały ludzką radość z tego, co pożytecznego zrobili. To ich wzbogacało i czyniło ich lepszymi - mówił w filmie Malinowskiego. Niestety, Zimiński nie miał wątpliwości, że dziś taki program nie miałby racji bytu.
- Nie wyobrażam sobie wznowienia "Niewidzialnej ręki" w tych sytuacjach społecznych, w tym chamstwie, łobuzerstwie, gdzie pod szyldem "Niewidzialnej ręki" byłyby robione rzeczy złe, świństwa - mówił. Dziennikarz, który w swojej wieloletniej pracy zawodowej stworzył wiele fantastycznych produkcji dla dzieci i młodzieży (m.in. "Teleferie", "Piątek z Pankracym"), u kresu swojego życia nie miał najlepszego zdania o współczesnym społeczeństwie i jego najmłodszych przedstawicielach.
- Dziś, niestety, znajduję po tych młodych ludziach głównie butelki po piwie na swoim podwórku - żalił się w dokumencie Malinowskiego. Z drugiej strony jednak uważał, że ciągłe zainteresowanie "Niewidzialną ręką", nawet po dwudziestu paru latach od zakończenia jej emisji, jest dowodem na to, że "w ludziach wciąż istnieje tęsknota za dobrem".
Maciej Zimiński zmarł 6 października 2013 w Warszawie.
KŻ/AOS