Wzruszające pożegnanie
Gdy synowie odjeżdżali, ojciec stał smutny i wyraźnie wzruszony. Patrzył za nimi tak długo, aż zniknęli mu z oczu. Jak twierdzi Obłoza, właśnie takiego go pamięta do dziś.
- Kiedy nas odprowadził na przystanek, autobus podjechał, a ojciec ucałował nas i powiedział: "No to z Bogiem!". Patrzę na niego, a jemu łzy płyną. Odeszła mi ochota w ogóle na wszystko. Myślałem sobie: "Ja chcę wracać, ja już nie chcę tam jechać, nie jestem zainteresowany". Ale to było nieodwracalne, proces się już zaczął...