Monika długo szukała dowodów
Głodek zapewniała, że wbrew niektórym informacjom, które krążyły w mediach, nigdy nie doszło do procesu.
- Przez 10 miesięcy grałyśmy na zwłokę i próbowałyśmy otrzymać ze sklepu dwie rzeczy: inwentaryzację i nagranie wideo. (...) W końcu kaseta się znalazła, ale nie wykazano, że zrobiłyśmy coś złego. Natomiast inwentaryzacja pokazała, że rzeczy, które rzekomo miałyśmy nie było w tym sklepie nigdy w życiu - kontynuowała roztrzęsiona Monika.
- To tak jakbyś poszedł do piekarni i został oskarżony o kradzież rowerów. Kompletna paranoja! - dodał Janowski, ratując z opresji zdenerwowaną żonę.