Jakub Małek
Świat sztuki interesuje mnie od najmłodszych lat. Ponoć zaczęło się, gdy jako kilkuletnie dziecko tańczyłem podczas oglądania programu „Jaka to melodia?”. Rodzice zapisali mnie do zespołu „Szachraj”, który teraz nazywa się „Pod górę”. Cały czas w nim występuję. Jestem jedynym wokalistą, przejmuję wszystkie partie dolne. Śpiewamy poezję śpiewaną i piosenkę turystyczną o górach. Nigdy nie chodziłem do szkoły muzycznej, wszystkiego nauczyłem się w zespole. Oprócz śpiewania, jestem odpowiedzialny za nadawanie rytmu całemu zespołowi - gram na djambe, czyli afrykańskim bębnie, a często dołączam różne inne instrumenty, tak zwane przeszkadzajki.
Mój bohater Wojtek to spokojny i opanowany człowiek. Ludzie mówią, że jestem do niego pod tym względem podobny. Uważają, że jestem cichy. Mam na ten temat inne zdanie. Czasami, na przykład podczas zawodów sportowych, pokazuję inne oblicze. Wyzwala się adrenalina i na chwilę zmieniam się w potwora. Kiedyś trenowałem w klubie kolarstwo torowe i szosowe, ale musiałem zrezygnować, bo nie miałem czasu. Mimo to próbuję startować w zawodach, a w wolnych chwilach wsiadam na rower i jadę przed siebie.
Dzień Dziecka jest dla mnie inny niż wszystkie pozostałe dni roku. Od rodziców zawsze dostaję jakiś drobny upominek. Gdy byłem mały, mama zabierała mnie do kina na jakąś bajkę. Teraz, gdy trochę podrosłem, jeżdżę do niego sam, niekoniecznie na kreskówkę. W tym roku planuję zrobić coś innego - zorganizuję maraton filmowy w domu.