"Milion od zaraz": od telewizji do sądu
Henryk K. niebawem sam zaczął uważać się za poszkodowanego. Skarżył się na medialną nagonkę i twardo podkreślał, że nigdy nie obiecywał rodzinie całej wygranej:
- Nie występowałem w imieniu dzieci, tylko swoim własnym. Mam swoje plany i cele, a znacząca pomoc finansowa dla dzieci państwa Mańczaków jest jednym z nich - oznajmia zwycięzca programu "Milion od zaraz". Lekarz podkreśla, że to on był uczestnikiem programu i to jemu należy się wygrana, zapominając jakby o tym, jak skutecznie przekonywał wszystkich na kogo konkretnie przeznaczy te pieniądze.
Po namowach znajomych i dzięki pomocy prawników z fundacji, pod której opieką znajdują się chorzy chłopcy, Mańczakowie zdecydowali się pozwać lekarza:
- Ludzie nas namawiali, żeby oddać sprawę do sądu. O resztę pieniędzy. Bo oni wysyłali esemesy na naszych chłopców - mówi w rozmowie z dziennikarzem "Gazety Wyborczej" Krystyna Mańczak.
Rodzice domagają się reszty wygranej sumy, czyli 250 tys. złotych. Henryk K. wydał oświadczenie o uchyleniu się od skutków prawnych oświadczenia woli złożonego pod wpływem błędu. Jak wyjaśnia:
- Działałem w mylnym przekonaniu, że Mańczakowie rozumieli, że dostaną tylko 50 tysięcy złotych i na to się zgodzili - oznajmił lekarz.
KŻ/AOS * Jesteśmy też na Facebooku! Dołącz do nas!* Teleshow.pl na Facebooku