Nie tak to sobie wyobrażał
Figurski nie tylko w jednej chwili stracił pracę i zaufanie słuchaczy, ale również spotkał się z odrzuceniem branży. Ci, na których do tej pory mógł liczyć, niespodziewanie odwrócili się do niego plecami.
- Spotkał mnie ostracyzm zawodowy, środowiskowy. Wiele osób przestało odbierać telefon. Niektórzy cieszyli się, że powinęła mi się noga. Koledzy w poszukiwaniu tematów na felieton decydowali się pisać o mnie. Smutny moment, kiedy człowiek rozumie zdanie: "Umiesz liczyć, licz na siebie". (...) Po tzw. aferze ukraińskiej, po kilku miesiącach oglądania swojej twarzy na pierwszych stronach gazet z epitetami "gwałciciel" i "skandalista", miałem wrażenie, że stałem się wrogiem publicznym numer jeden. Bardzo wiele osób napiętnowało mnie po tym wydarzeniu. (...) Zawsze uważałem podczas zawodowego upadku jedno: To jest tylko praca. Jestem człowiekiem szczęśliwym i spełnionym, dlatego że mam dom, mam rodzinę i to jest dla mnie najważniejsze. To był zawsze mój priorytet - podsumował w "Vivie!".
Okazało się, że jedyną osobą, na którą, pomimo załamania kariery i problemów ze zdrowiem, mógł liczyć, była jego była żona - Odeta Moro. To właśnie ona nie pozwoliła mu się poddać i do dziś robi wszystko, aby Figurski znów mógł stanąć na nogi - dosłownie i w przenośni.
Zobacz także: Odeta Moro o zbiórce pieniędzy dla Michała Figurskiego: "Mamy 50 tysięcy"