"Kobieta na krańcu świata": poliandria czyli wielomęstwo
EJ: Jakie wrażenie miała Pani po pobycie na Samoa?
Raj na ziemi. Miejsce przepiękne, ale nie cukierkowe, jest w nim swoista dzikość. Mieszkają tam niezwykle otwarci, cudowni ludzie. Moja przyjaciółka z Samoa odwiedziła mnie w Polsce na jesieni, była u mnie domu. Moje relacje z Samoa są głębokie i mam nadzieję, że przetrwają długo.
EJ: Kolejna bohaterka. Tsepal z Nepalu. Czym jest miłość dla kobiety, która posiada trzech mężów?
Dokładnie tym samym, co dla nas. Jest pewnego rodzaju fascynacją, też trudną do określenia. Tsepal twierdzi, że wszyscy mężowie jej się podobają i, mówiąc to, ma wypieki na twarzy. Myślę jednak, że ludzie, którzy żyją prościej niż my, którzy wierzą w swoje lokalne tradycje od tysięcy lat, nie postrzegają miłości w taki bardzo skomplikowany i romantyczny jak my sposób. Miłość jest czymś, co można ująć w ramy. Jest wtedy, gdy o kogoś się troszczymy, kto troszczy się o nas, ma nas za dobrą osobę. W ich rozumieniu miłość jest wymierna, zupełnie nie tak jak u nas. W związku z tym Tsepal twierdzi, że kocha każdego ze swoich mężów, każdego po równo, a oni w drugą stronę deklarują to samo.
Co ciekawe, o mężczyzn z ich otoczenia, z wioski są piekielnie zazdrośni. Jeden z nich powiedział mi, że gdyby się dowiedział, że jego żona ma schadzki z jakimś obcym mężczyzną, to by zabił.
A jak śpi z twoim bratem? - pytam się. - A to zupełnie inna sprawa. To nasza rodzina, to jest oczywiste.