Rodzinna tragedia
Na życiu Grechuty zaciążyły dwie osobiste tragedie. W marcu 1999 roku jego ukochany 27-letni syn Łukasz wyszedł z domu i ślad po nim zaginął. Zrozpaczeni rodzice wyznaczyli nagrodę pieniężną za jakąkolwiek informację o pobycie Łukasza, zatrudnili detektywa, pojawili się w programie „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie".
- Łukasz, wróć do domu – błagał Grechuta, ale na próżno. Spekulowano, że Łukasz mógł wstąpić do sekty, zostać porwany albo nawet zamordowany. Niespodziewanie, po 8 miesiącach, chłopak wrócił do domu.
- Kontemplowałem świat życia duchowego i Bóg zawsze miał dla mnie bardzo duże znaczenie. To zresztą miało wpływ na moją wędrówkę w 1999 roku, która biegła szlakami pielgrzymów, takimi jak szlak Santiago de Compostela. Była to próba zrozumienia życia i dotarcia do Boga – wiele lat później mówił tajemniczo o swojej podróży Łukasz Grechuta na łamach Gali.
- A to, że nie zadzwoniłem do domu, trudno prosto wytłumaczyć. Moje zachowanie może być odebrane jako dziwne, ale wtedy miałem taką potrzebę ducha.