Chętnie tworzył ścieżki dźwiękowe
Na ekranie pojawił się ponownie dopiero wiele lat później, w „Tumorze Witkacego” z 1985 roku, do którego zresztą komponował muzykę. Znacznie lepiej niż na ekranie czuł się w studiu nagraniowym, a ponieważ i teatr, i kino były mu bliskie, chętnie tworzył ścieżki dźwiękowe do spektakli i filmów. Jego utwory pojawiają się w wielu polskich produkcjach, a niektórzy twórcy nie wyobrażali sobie filmu bez piosenki w wykonaniu Grechuty.
- Kręciłam mój film "Pestka" i wiedziałam, że na końcu historii o tej trudnej miłości musi zaśpiewać Marek – cytuje słowa Krystyny Jandy autor książki „Marek Grechuta. Portret artysty.
- Odwiedziłam go po jednym z jego warszawskich koncertów. Uśmiechnął się i powiedział: „Przyszłaś do mnie po piosenkę. Nowej ci nie napiszę, ale mam piosenkę pt. Miłość i możesz ją sobie wziąć". Film bez tej piosenki byłby mniej mój, mniej nasz wszystkich, mniej mojego pokolenia. Bez Marka, bez głosu Marka, bez jego śpiewania.