Wrona kontra łabędź
Owszem muzyka jest efektowna, ale jednocześnie immanentnie pochodząca z akcji w środowisku ludzi baletu. Gwiazdy owszem, ale fotografowane tak, że nawet polscy aktorzy nie chcieliby być tak pokazywani (Winona Ryder, Barbara Hershey!), bez retuszy, wręcz werystycznie. F/X owszem też, ale nie nachalnie, wręcz dyskretnie, i to w uzasadnionych psychologicznie momentach fantazji live. Wszystkie te środki nie służą tu lansowi techników i reżysera (zobaczcie nasze nowe amerykańskie zabawki!), tylko pomagają nam zbliżyć się do świata wewnętrznego głównej postaci, mimo że wymagało to wprowadzenia kilku chropowatości. W tej poetyce, subtelnego używania małych środków budujących wrażenie zagrożenia, mistrzem jest Polański. Aronofsky w tym filmie jest mu bliski. Być może styl reżyserskiego rzemiosła, oraz offowy background reżysera, to główne powody, dla którego Aronofsky jest w USA wciąż postrzegany jako twórca "independent, out of mainstream, out of big budgets productions".